28.03 w Brennej odbyła się szturmówka „Górska Pętla UBS
12:12” czyli bieg na pętli 16km trwający 12 godzin od 12:12 aż
do 24:12. Warunkiem sklasyfikowania było przebiegnięcie jednej
pętli.
2 Górska Pętla UBS 12:12
http://www.ultrabeskid.pl/nasze-zawody/trasa-2-gorskiej-petli-ubs-12-12,1.htmlDystans: pętla 16 km obiegana przez 12 godzin
Termin: 28.03.2015
Rodzaj biegu: górski
Miejsce: Brenna
W zawodach a w zasadzie w walce partyzanckiej walczyliśmy na kilku
frontach pod następującymi kryptonimami:
- K - Kobiety
- M - Mężczyźni
- KK - Kobieta + Kobieta
- MIX – Kobieta + Mężczyzna
- MM – Mężczyzna + Mężczyzna
W walce wzięła też udział łącznika AK (Aneta Kuczkowska),
która biegła pod pseudonimem Zdobywca. Już na początku łączniczka
napotkała ścianę pod którą trzeba było się wdrapywać. Później
było jeszcze ciężej. Błoto, kałuże, podmokły teren sprawiał
wiele trudności, ale tutaj nasza łączniczka pokonała swoje
słabości i zdobyła sprawność „błotnisty biegacz”. Jest to
tytuł, którym mogą posługiwać się osoby walczące za cenę
swojego pięknego i schludnego stroju, które stawiają kroki nie
zważając na zamoczenie butów. Tutaj drobna uwaga buty raz
zamoczone na biegu, mogą być zamoczone jeszcze raz i dalej są
mokre, tak więc po jednej kałuży nabierają takiej odporności, że
następna kałuża już im bardziej nie szkodzi. :-)
Wracając do walki to po mokradłach pojawił się śnieg i nie było
w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nasza bohaterka miała na sobie
trapery albo jakieś inne zimowe buty, ale nie, ona miała na sobie
Five Fingers, model do biegania po górach i krótkie skarpetki,
krótkie spodenki, cienką bluzę i czapeczkę z daszkiem w końcu to
wiosenny bieg. ;) Przebicie się przez śnieg sprawiło pewne
problemy, ale dzięki temu nasza bohaterka zrozumiała jak walczy
przebiśnieg, kiedy szuka promyków słonka.
Kiedy wydawało się, że wszystkie trudności łączniczka ma już
za sobą wtedy wbiegła na rozległą polanę na której były ślady
dzikich zwierząt mogących w każdej chwili wrócić i zaatakować.
Trzeba było rozglądać się na lewo i prawo żeby uniknąć
zagrożenia, bo prawdopodobnie to były ślady dzikich zająców...
Następnie trzeba było przedzierać się przez liczne wąskie,
kamieniste ścieżki, biegnące raz w górę, raz w dół, każdy
kamień stanowił niebezpieczeństwo. Nie było łatwo, ale niedaleko
stał obóz sprzymierzeńców i pozwalał ogrzać się przy ognisku
przed dalszą wędrówką po górach. Tak, tak to była pokusa straty
czasu, chwila odpoczynku, ciepełka, rozmów a czas ucieka, o nie
nasza łącznika nie mogła sobie pozwolić na taką stratę!!!
Góra, dół, kamienie, błoto, liście, wydawało się, że to
wszystko nie ma końca aż tu nagle pojawiła się karteczka 15km,
czyli 1km do zakończenia pętli. Niby to już blisko, ale trzeba
było przejść ukradkiem obok ludzkich domostw, bo nie wiadomo kto
czaił się w środku, wróg czy swój. Niestety nie wszyscy byli
przychylni partyzanckim walkom. Około 0,5 kilometra do celu a tu
jeszcze przeprawa przez rwącą rzekę, oczywiście mostem, ale to
nie takie proste, kiedy naprzeciwko był fotograf i strzelał fotki.
Kiedy łączniczka go ominęła to chwila moment cel osiągnęła,
wiadomość dostarczona, pierwsza górska pętla zaliczona.
źródło: http://biegamgdziechce.pl/serwis/wp-content/uploads/2015/03/ubs065.jpg
źródło: http://biegamgdziechce.pl/serwis/wp-content/uploads/2015/03/ubs065.jpg
Chwila przerwy w bunkrze, który jest dla partyzantów jak oaza,
tutaj czas nie ma znaczenia, bo czas postoju nie jest wliczany do
czasu biegu. Krótka przerwa na toaletę, uzupełnienie wody w
bidonach, banany, trochę ciasta i basta, jeszcze tylko wspólne
zdjęcie z innymi łączniczkami, dokumentacja się przyda, bo nie
wiadomo kto zginie w walce.
Druga pętla była znacznie trudniejsza, tłum żołnierzy, który
biegł wcześniej rozproszył się po lesie i patrząc na kory drzew
trzeba było szukać śladów trasy. Gdzieniegdzie można było
spotkać rozproszonych partyzantów albo łączniczki, chwila marszu
na wspólną wymianę informacji i dalej w trasę.
Błoto, śniegi, błoto
żołnierz do walki idzie z ochotą.
Biega, bo lubi
w lesie się nie zgubi.
Strategie stosuje
wróg go nie zaskakuje.
Można by jeszcze dodać dzielnie trasę pokonuje nawet wtedy gdy
ktoś go zdubluje. :-) Do celu dociera, bo ostro napiera. Rymowanki
kończymy, kilometry liczymy.
Tutaj na drugiej pętli poza błotem, śniegiem, samotnością, dziką
zwierzyną (sowa głośno huczała) pojawił się deszcz. Nie wiadomo
co lepiej zrobić stanąć pod drzewem i czekać czy szybciej
napierać do bazy. Dla naszej łączniczki zaprawionej w bojach wybór
był prosty, cel to baza, deszcz nie przeszkadza, przyspiesza
bieganie, bo moknięcie jest niepożądane. I tym sposobem baza nr 2
została osiągnięta. Nasza łączniczka spędziła w niej więcej
czasu wypijając gorącą herbatę i zajadając bułkę z serem,
uzupełniła bidony z wodą, wzięła morele, czekoladę i w drogę
zanim zrobi się ciemno.
Teraz trasa była jeszcze trudniejsza, łączniczka zmagała się z
bólem brzucha, biegunką oraz ogólnym zmęczeniem. Robiło się
coraz ciemniej i ciemniej, należało uruchomić czołówkę, która
zsuwała się spod czapki i lepiej się sprawdzało jak była
trzymana w ręce. Czym wyżej w górę, tym większa mgła, co bardzo
ograniczało widoczność. Gdzieniegdzie przelatywali inni partyzanci
i zaraz znikali, prędkość słabła i czołówka siadła. Nagle
przestała świecić i to chwilę zanim dobiegła do ogniska na
którym była kontrola. Pojawiło się oczywiste pytanie: „Gdzie
twoja czołówka?”, odpowiedź: „W ręce. Bateria mi siadła.”.
Na to jeden ze stacjonujących partyzantów pożyczył swoją
czołówkę i polecił oddać w bazie niewiastom stacjonującym w
depozycie. Ten życzliwy gest partyzanta dodał sił naszej
łączniczce, ale nie na długo...
Droga była coraz trudniejsza, nasza łączniczka wyczerpana
problemami zdrowotnymi, nie miała siły biegać, wolno maszerowała
co przyczyniło się do wychłodzenia organizmu i spadku motywacji a
to dopiero połowa pętli. Jej marzeniem było dotrzeć do bazy,
dotrzeć do bazy, dotrzeć do bazy. Ale jak? Podpowiedź, najlepiej
trasą. :-)
Nagle światełko w tunelu łączniczka spotkała się z inną
łączniczką i wspólnie zaczęły przemierzać drogę, która nagle
wydała się łatwiejsza. Chwila rozmów wzajemnego wsparcia
utrzymała się prawie do bazy. Cel osiągnięty zawodnik padnięty!
Chwila przerwy na gorącą herbatę i rozpoczęła się czwarta pętla
do depozytu, hotelu i z powrotem do depozytu. W życiu są takie
momenty, kiedy trzeba się wycofać. To tak jak na wojnie, kiedy
żołnierz zostanie ranny i musi trafić do szpitala, przerywa walkę,
żeby wrócić ponownie w pełni sił dopiero, kiedy wyzdrowieje.
źródło: https://lh6.googleusercontent.com/-UCp9ncLmheQ/VRkdPVmfYbI/AAAAAAAAX0g/2cASXWjAecw/d/ubs862.jpg
Brenna jest miejscowością o znaczeniu historycznym w której dzielnie walczyło
wielu partyzantów i wspomagała ich okoliczna ludność. Góry w
których biegaliśmy mają swój urok i czuć w nich ducha walki
żołnierzy minionego wieku. Chciałam w ten sposób podziękować
wszystkim żołnierzom a w szczególności tym z Brennej za wszystko
co zrobili żebyśmy mogli spokojnie żyć, często była to cena ich
życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz