W czwartek 16.07 wzięłam udział w Biegu Siedmiu Szczytów. Bieg
był bardzo ciekawy z uwagi na bardzo długi dystans 240 km, zapisało
się na niego tylko 127 osób w tym 17 kobiet.
3 Bieg siedmiu szczytów
http://dfbg.pl/trasy/bieg-7-szczytow/Dystans: 240 km
Termin: 16.07.2015
Czas: DNF
Miejsce: Lądek Zdrój- góry, góry, góry - Lądek Zdrój :-)
Mój plan na ukończenie tego biegu składał się z kilku zasad:
1. Maszerowanie pod górę.
2. Zbieganie z góry.
3. Bieganie po płaskiej części trasy.
4. Postój na punktach żywieniowych 10 minut, na punktach z
depozytem 20 minut.
5. Odpoczynek tylko na punktach do tego przeznaczonych.
Plan był bardzo krótki i wydawał się łatwy w realizacji.
Wystartowaliśmy o godz. 18:00. Na początku biegu był podbieg i
dużo osób go wbiegało, ale ja starałam się maszerować. Na
pierwszym etapie udało mi się realizować wszystkie zasady i po 10
kilometrach osiągnęłam zakładany czas czyli 1,5 godziny.
Drugi etap zakładał pokonanie 22 kilometrów z zapasem do limitu
czasu. Nie był to prosty odcinek, żeby się nie obciążać wzięłam
mniej wody ze sobą (ok. 0,5 litra) a temperatura wciąż była
wysoka, pomimo późniejszej godziny. Starałam się realizować
wszystkie założenia, ale w pewnym momencie brakło mi wody i ten
odcinek bardzo mi się dłużył. Zrobiła się noc i trzeba było
biec przy świetle latarki co jest znacznie trudniejsze. Na punkt
dotarłam z zapasem czasem i odpoczęłam na nim 15 minut.
Na trzecim etapie był najwyższy punkt na trasie tj. Śnieżnik.
Byłam na niego lepiej przygotowana niż w zeszłym roku, bo
trenowałam pod Sky Tower i ukończyłam bieg 3xŚnieżka, co
pozytywnie wpływało na moją psychikę. Jednak na tym etapie nie
udało mi się realizować wszystkich założeń i zrobiłam kilka
postoi ok. 5 minutowych przy wdrapywaniu się na Śnieżnik. Warunki
były bardzo trudne, trasa była zabłocona i miałam przemoczone
buty. Później utknęłam na zbiegu ze Śnieżnika, bo tam jest
bardzo kamienista trasa, mijający mnie biegacze mówili mi, że
przydałyby mi się kije na tym etapie, a bez nich ta część zajęła
mi więcej czasu. Pod koniec tego odcinka biegłam razem z jednym
biegaczem, z którym bardzo dobrze mi się rozmawiało, ale odłączył
się na punkcie żywieniowym w Międzygórzu z powodu braku motywacji
do dalszego biegu. Po dotarciu do punktu miałam jeszcze z 1,5
godziny do limitu czasu.
W Międzygórzu poznałam Martę, którą bolały biodra więc
postanowiła pokonać dalszą część trasy marszem. Przyłączyłam
się do niej, ponieważ wspólne pokonywanie trasy jest dużo
łatwiejsze niż samemu. Marta miała wysoką motywację do
ukończenia tego dystansu, ponadto potrafiła utrzymywać tempo i
kontrolować czas. Chociaż byłyśmy już w końcówce stawki, bo
część osób zrezygnowało z biegu na różnych punktach
pośrednich, to wyprzedziłyśmy jeszcze 6 osób zanim dotarłyśmy
do kolejnego punktu tzn. Długopole Zdrój. Momentami nie potrafiłam
dorównać tempu jakie Marta narzuciła tak więc biegłam za nią. W
Długopolu był nasz pierwszy depozyt czyli jeden z ważniejszych
punktów został osiągnięty.
Po krótkim odpoczynku zostało nam jakieś 3 godziny 20 minut na
dotarcie do następnego punktu, powiedziałam Marcie, że nie
potrafię utrzymywać jej tempa, a ona chciała jeszcze przyspieszyć
żeby zdążyć w limicie czasu do następnego punktu a miałyśmy do
pokonania odcinek 17 kilometrów. Na 3xSniezka jeden etap 17km zajął
mi 2,5 godziny a na Brennej 16 km około 2godz. 10 minut tak więc
był to odcinek do pokonania w założonym czasie. Maszerowałam w
odległości 200-300metrów za Martą i nie widziałam, żeby ktoś
był jeszcze za mną, cześć biegaczy zrezygnowała w Długopolu tak
więc byłyśmy w końcówce walczących.
W pewnym momencie Marta stanęła, pytam się "Czy wszystko w
porządku?", Marta odpowiedziała: "Słabo się czuję, nie
mam siły iść dalej i położyła się w cieniu.". Nie
wiedziałam co robić w tej sytuacji. Znalazłam na numerze startowym
numer do organizatora, opowiedziałam o sytuacji na trasie, zgłosiłam
naszą rezygnację z biegu. Poradzono mi skontaktować się z GOPR,
zadzwoniłam do GOPR poprosili o podanie lokalizacji, powiedziałam,
że jesteśmy jakieś 40 minut marszu za punktem w Długopolu Zdrój
na trasie biegu koło zabudowań, poprosili też o mój numer
telefonu. Za chwilę zadzwonił ktoś z organizacji biegu i pyta jak
się sytuacja wyjaśniła, powiedziałam, że czekamy na GOPR i
zobaczymy co powiedzą. Prawdę mówiąc nie znam się na pierwszej
pomocy spytałam się Marty czy chce coś pić albo może chce trochę
cukru, trochę się napiła i nie chciała nic więcej. Namoczyłam
moją czapkę w wodzie, położyłam jej na twarz żeby się trochę
schłodziła i czekałyśmy na GOPR. W trakcie oczekiwania miałyśmy
dwójkę gapiów: jednego pieska i jedną ciekawską krowę, która
chodziła bez łańcucha, tak więc miałam dodatkowe zadanie
odpędzać gapiów od miejsca wypadku. Czekałyśmy na GOPR chyba z
jakieś kilkanaście minut, jak przyjechali szybko i sprawnie
udzielili niezbędnej pomocy, pomierzyli różne parametry, podali
kroplówki i spytali się czy pojadę z nią do szpitala, bo może
być taka potrzeba, powiedziałam, że pojadę. Kiedy Marta dostawała
kroplówkę to zadzwoniła do mnie pani z organizacji biegu i
powiedziała, że będziemy mieć transport z Długopola Zdrój tylko
żeby GOPR nas tam dostarczył. Ratownicy GOPR powiedzieli, że
jeszcze chwila nim kroplówka zleci i nas dowiozą do tego punktu, bo
jednak nie ma potrzeby jechać do szpitala. Pierwszy raz w swoim
życiu miałam możliwość jazdy samochodem GOPR z ratownikami no i
oczywiście z poszkodowaną. Dotarłyśmy do punktu w Długopolu
Zdrój, gdzie czekał już na nas samochód organizatora z jedną
wolontariuszką i szczęśliwie dojechałyśmy do Lądku Zdrój. W
Lądku pojawił się kolejny problem, bo Marta nie miała noclegu,
myślała, że skończy bieg w sobotę i wtedy miał przyjechać po
nią narzeczony a tymczasem GOPR powiedział, że zdejmie jej weflon
dopiero w sobotę z rana i nasze przepaki z Kudowy Zdrój miały
wrócić dopiero w piątek o 23 tak więc trzeba było czekać do
soboty rano żeby wszystko załatwić. Zadzwoniłam do pani u której
nocowałam i powiedziałam o sytuacji Marty, spytałam czy jej nie
przenocuje zamiast mnie, bo mogę wrócić już do domu, na to pani
wspaniałomyślnie odpowiedziała, że przenocuje nas obie. I tym
sposobem dzięki wszystkim ludziom o wielkim sercu: ratownikom GOPR,
organizatorowi oraz naszej pani z Lądka Zdrój akcja ratunkowa
zakończyła się powodzeniem :-) . Z tego miejsca chcę wszystkim
podziękować za pomoc, ponieważ widząc tylu ludzi o wielkim sercu
moje serce urosło.
Życie, każdy bieg składa się z różnych decyzji, czasem musisz
zdecydować czy biec dalej czy komuś pomóc, decyzja jest prosta:
"Nie ważne jak daleko i szybko pobiegnę tylko jaki ślad po
sobie zostawię jak przebiegnę? Czy będzie to ślad rozczarowania,
obojętności, opuszczenia, czy jednym gestem zostawię po sobie miłe
wspomnienia? Decyzja zawsze należy do mnie."
Bardzo chciałam ukończyć Bieg Siedmiu Szczytów w tym roku, mam
nadzieję spróbować za rok, w końcu do trzech razy sztuka. :-)
https://www.facebook.com/rpodsiadly/posts/10205909154384510
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Nie wiedziałem, że próbuję dotrzymać kroku autorce bloga, który subskrybuję ;). Do zobaczenia. Robert
Dziękuję, że czytasz mojego bloga. Naprawdę miło było się spotkać na żywo. Do zobaczenia na biegu! :-) Aneta
Usuń