Wczoraj wystartowałam w bardzo ciekawym biegu o nazwie
3xŚnieżka=Mont Blanc. Każdy kto pokonał dystans Śnieżki
3-krotnie pokonał wysokość szczytu Mont Blanc, niesamowite
porównanie. :-) Część osób pewnie się zastanawia dlaczego tytuł
postu to "Bieg dla Maćka" skoro nazwa biegu nie ma nic
wspólnego z osobą Maćka.
2 edycja 3 x Śnieżka = 1 x Mont Blanc
http://3razysniezka.pl/
Dystans: 57km, przewyższenie +/- 3000m
Rodzaj biegu: górski
Termin: 4.07.2015
Miejsce: Karpacz, góra Śnieżka
Dystans: 57km, przewyższenie +/- 3000m
Rodzaj biegu: górski
Termin: 4.07.2015
Miejsce: Karpacz, góra Śnieżka
Otóż w sporcie i w różnych innych dziedzinach jest praktykowane
wykonywanie jakiejś czynności dla kogoś, dedykowanie komuś
książki, płyty oraz różnych innych utworów i nie chodzi tylko
oto, że trzeba zrobić coś dla kogoś w ten sposób, że wywiesza
się transparent np. "Biegnę dla..." albo dedykuję się
książkę, która jest napisana "Dla tej i innej osoby",
można to zrobić w zupełnie cichy sposób. Zazwyczaj każdy bieg
biegnę z myślą o jakiejś osobie, organizacji czy sprawie, chociaż
nie obwieszczam tego na blogu. Maciek nawet nie wiedział, że biegnę
dla niego i pewnie nawet nie wie, że prowadzę bloga.
Maciek jest ode mnie o rok starszy i biega tylko rekreacyjnie, ale
zdecydował się pojechać ze mną na bieg i w międzyczasie zdobyć
Śnieżkę samodzielnie...
Bieg 3xŚnieżka to impreza biegowa składająca się z trzech pętli.
Na każdej pętli trzeba było wystartować z Karpacza, później
wbiec na Śnieżkę szlakiem wyznaczonym dla danej pętli i wrócić
do Karpacza. Powrót na wszystkich pętlach odbywał się tą samą
trasą. Pętle wyglądały następująco:
1 pętla - dystans 17 km
2 pętla - dystans 16 km
3 pętla - dystans 24 km
Do wyboru były 3 dystanse:
1. MINI - 1xŚnieżka -1 pętla
2. ŚREDNI - 2xŚnieżka - 1 pętla + 2 pętla
3. ULTRA - 3xŚnieżka - 1 pętla + 2 pętla + 3 pętla
Na każdej pętli obowiązywały limity czasu, w przypadku biegu
ULTRA pierwszą pętlę trzeba było ukończyć w 3,5 godziny, drugą
pętlę do 7 godzin, a wszystkie 3 pętle w ciągu 10,5 godziny.
Bieg był bardzo trudny z uwagi na upał panujący na trasie, pewne
fragmenty trasy były pozbawione drzew, na trasie było dużo kamieni
i turystów. Jedni turyści byli bardzo fajni dopingowali, życzyli
powodzenia, ale na innych trzeba było po prostu uważać.
Moim założeniem było ukończenie każdej pętli w ciągu 2,5
godziny, tak więc pomimo upału bardzo się spieszyłam, pod górę
starałam się szybko maszerować a z góry zbiegałam. Pod koniec
1-szej pętli w trakcie zbiegania wywróciłam się. Kobieta biegnąca
przede mną cofnęła się, żeby sprawdzić czy coś mi się stało,
zapytała "Czy wezwać karetkę?", ja na to, "Nie
trzeba, już wstaję", no i wstałam, biegłam dalej i
wzbudzałam sensację. Miałam zakrwawione kolano i obdarty łokieć,
ludzie patrzyli na mnie z politowaniem i z podziwem, że jednak się
nie poddaję. 1-szą pętlę dobiegłam z czasem 2 godziny 35 minut
tak więc cel prawie osiągnięty pomimo przeciwności. Postanowiłam
obmyć rany po 3 pętli, żeby nie tracić niepotrzebnie czasu.
Druga pętla była dla mnie bardzo trudna, samo południe, szlak był
bardzo stromy i wydawało się, że kamienie nie mają końca.
Chciałam się po nich wspiąć bez picia wody i odpocząć dopiero
na szczycie, ale w pewnym momencie usiadłam na kamieniach i
skorzystałam z wody w bidonach. Niestety nie mogłam siedzieć zbyt
długo, bo muchy leciały do moich skaleczeń. Spotykałam innych
siedzących biegaczy, jeden z nich powiedział, że rezygnuje po
drugiej pętli i wtedy w mojej głowie pojawiła się taka myśl, że
ja po tej wywrotce nie powinnam się forsować i też zrezygnuję po
drugiej pętli. Wtedy wyluzowałam sobie na biegu, zaczęłam robić
więcej postoi. Posiedziałam trochę na punkcie żywieniowym, gdzie
spotkałam Maćka. Okazało się, że już zszedł ze Śnieżki, ale
spytałam czy nie wszedłby jeszcze raz, bo ja dopiero idę w tym
kierunku i poszedł ze mną. W trakcie wspinaczki Maciek zorientował
się, że się przewróciłam i chciał mi udzielić pomocy, ale
okazało się, że w podręcznej apteczce nie ma wody utlenionej.
Kiedy wchodziliśmy na Śnieżkę ratownicy GOPR udzielali pomocy
rannemu paralotniarzowi, Maciek spytał ich o wodę utlenioną i po
pewnym czasie, kiedy ratownicy opanowali już sytuację z rannym
jeden z nich przyszedł mnie opatrzyć. Wziął wodę utlenioną i
patrząc na rany mówił, że może bolec a ja mu na to: "Jestem
biegaczem.", a jak wiadomo biegacze mają zwiększoną odporność
na ból. Mówię: Dobrze, że mnie opatrzyłeś, bo już muchy
zaczęły się zlatywać do moich ran." a ratownik na to:
"Widziały padlinę to się zlatywały.". Maciek dał
ratownikowi swój bandaż elastyczny i powiedział: "Niech ją
opatrzy profesjonalista.", ratownik zawinął mi nogę i dalej w
drogę. Ku mojemu zdziwieniu nie czułam bólu w nodze jak się
poruszałam tak więc moja sytuacja uległa poprawie. Razem z Maćkiem
zeszliśmy ze Śnieżki do punktu żywieniowego i zaraz za punktem
Maciek mówi, żebym biegła to zdążę w limicie czasu, ja mu na
to, że limit jest 3,5 godziny na okrążenie więc liczy się czas,
kiedy rozpoczęłam okrążenie, więc mam mało czasu, jednak
postanowiłam walczyć do końca i spróbować zmieścić się w
limicie czasu. Z resztą to jest takie przyjemnie uczucie jak się
biegnie na trasie to niektórzy turyści kibicują, dodają odwagi, a
jak się idzie na trasie to najczęściej nie ma reakcji, więc
zawsze lepiej jak się biegnie. :-) Spieszyłam się, ale nie
zbiegałam za szybko, żeby się znowu nie wywrócić tak więc,
kiedy dobiegłam na metę okazało się, że przekroczyłam limit
czasu na okrążenie. Pytam się prowadzącego zawody czy muszę
zejść z trasy, bo jestem po limicie, a on na to, że limit na dwa
okrążenia jest 7 godzin a ponieważ zrobiłam pierwsze okrążenie
szybciej to mam czas i mogę kontynuować bieg.
Chwilę odpoczęłam na punkcie, ale nie miałam już za dużo czasu
na ostatnie najdłuższe okrążenie. Postanowiłam jednak podjąć
wyzwanie i spróbować zmieścić się w limicie czasu. Uważni
czytelnicy mojego bloga zapewne się domyślają, że na tym etapie
biegu nie miałam już siły biec, więc starałam się maszerować
jak najszybciej potrafię. Napotkałam różne pokusy próbujące
odciągnąć mnie od wyznaczonego celu. Przed wejściem na szlak
jacyś mężczyźni zachęcali mnie żebym usiadła na ławeczce i
poczekała aż tamci z trzeciego okrążenia przybiegną i wtedy do
nich dołączę, odpowiedziałam im, że to by było nieuczciwe z
mojej strony i pobiegłam na szlak. Chwilę zatrzymałam się w lesie
i napiłam wody z solą, przy takim upale sól bardzo szybko wytrąca
się z organizmu i można czuć się słabo, tak więc postanowiłam
uzupełnić ewentualne niedobory soli, odpoczęłam i postanowiłam
maszerować pod górę. Kiedy tak maszerowałam napotkałam następną
pokusę, jacyś mężczyźni mówią mi: "Zejdź z trasy, bo
zwycięzcy już dobiegli." Odpowiedziałam im: "Dopóki
walczysz, jesteś zwycięzcą. Każdy walczy z własnymi
słabościami." i pomaszerowałam dalej. Następna była pokusa
odpoczynku, zgodnie z zasadą: "Jeżeli widzisz kogoś
odpoczywającego idź i pomóż mu.", zobaczyłam grupkę
odpoczywających biegaczy i chciałam się do nich przyłączyć, ale
stwierdziłam, że nie mam na to czasu. Maszerowałam tak w górę i
w górę aż dotarłam do punktu kontrolnego na którym jeden z
wolontariuszy wyszedł mi naprzeciw i spisał czas. Maszerowałam
dalej, momentami odpoczywałam, dawałam sobie 5 minut na odpoczynek,
piłam wodę i szłam dalej, tym sposobem dotarłam do punktu
żywieniowego, gdzie chwilę posiedziałam. Wdrapałam się na
Śnieżkę w dużej mierze przytrzymując się łańcuchów.
Następnie maszerowałam schodząc ze Śnieżki, bo bałam się
biegać po wystających kamieniach. Ponownie zahaczyłam punkt
żywieniowy, gdzie wolontariusz uzupełnił mi bidony. Z pełnymi
bidonami ruszyłam w trasę, nie miałam za wiele czasu, chyba jakąś
godzinę do limitu czasu, pobiegłam piaszczystym poboczem. Później
pobiegłam też po kamieniach, w pewnym momencie minęłam jakąś
rodzinkę i mama powiedziała do swojej córeczki: "Zejdź z
trasy, bo pani biegnie.", na to dziewczynka odpowiedziała: "Nie
widać, żeby pani biegła." :-), jednak biegłam starałam się
szybko poruszać do mety. Dotarłam do bardzo stromej części szlaku
i dalej biegłam po kamieniach, następnie były żwirowe kamienie na
których się wcześniej wywróciłam, ale biegłam też po nich.
Dotarłam do miejsca, gdzie zaczynał się asfalt patrzę na zegarek
pół godziny, mówię do biegaczy obok: "Zostało pół godziny
do limitu czasu trzeba się spieszyć." na to jeden z nich, że
"Już nie zdąży". Ja jednak postanowiłam walczyć do
końca, biegłam co sił w nogach jakby to był początek biegu,
mijałam kibiców, którzy mi klaskali i dopingowali, miasto nie
stanowiło dla mnie przeszkody. Kiedy zbliżałam się do mety spiker
powiedział: "Teraz na metę wbiega Aneta Kuczkowska 7 minut
przed limitem czasu!", na mecie czekała na mnie wstęga
finishera i przebiegłam tak jak zwycięzca na pierwszym miejscu, bo
istotnie zostałam zwycięzcą dla siebie, kiedy myślałam, że już
nie ukończę biegu w limicie czasu, nagle coś nierealne stało się
możliwe.
Za mną przybiegło jeszcze 7 osób, które zdążyły zmieścić się w limicie czasu, kiedy jedna z nich wbiegała na metę speaker powiedział, że biegacze robią to specjalnie, że tak przybiegają tuż przed czasem, żeby podnieść nam adrenalinę. :-) Ja mogę za siebie powiedzieć, że nie zrobiłam tego specjalnie wolałabym być szybciej na mecie, w końcu biegłam dla Maćka.
Za mną przybiegło jeszcze 7 osób, które zdążyły zmieścić się w limicie czasu, kiedy jedna z nich wbiegała na metę speaker powiedział, że biegacze robią to specjalnie, że tak przybiegają tuż przed czasem, żeby podnieść nam adrenalinę. :-) Ja mogę za siebie powiedzieć, że nie zrobiłam tego specjalnie wolałabym być szybciej na mecie, w końcu biegłam dla Maćka.
Podsumowując mogę powiedzieć, że 10 osób dostało DNF na drugiej
pętli, kolejne 38 na trzeciej pętli, w sumie bieg ukończyło 10
kobiet i 87 mężczyzn. Czasem jest tak, myślisz sobie jestem słaby,
jestem na końcu, nie jestem taki super jak inni, a potem okazuje
się, że dokonałeś czegoś czego inni nie potrafili, zrezygnowali
na którymś etapie, poddali się bez walki, albo w ogóle nie
spróbowali żeby uniknąć porażki a ty jednak spróbowałeś więc
wygrałeś walkę z samym sobą.
Życzę wam wszystkich samych zwycięstw i pamiętajcie porażka jest
częścią sukcesu.
Czas: 10.22:09,75
Open 90/97
Kobiety 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz