Dzisiejszy trening postanowiłam przebiec w intencji naszego księdza
proboszcza. Już sam początek biegu był dla mnie bardzo trudny,
ponieważ w dalszym ciągu bolała mnie noga. Chciałam się poddać
i przebiec tylko kilka kilometrów, ale jakaś siła ciągnęła mnie
dalej.
Trochę szłam, trochę biegałam i dotarłam do Lasku
Osobowickiego, gdzie zrobiłam sobie krótki odpoczynek aby
popatrzeć na Odrę. Kiedy miałam wracać z tego pięknego miejsca
zorientowałam się, że nie mam kluczy od domu. Szybko
skontaktowałam się z moją siostrą i pobiegłam po klucze do jej
pracy. Z jej pracy wróciłam biegnąc na moją ulubioną Górkę
Zdrowia, gdzie niedaleko tej Górki był następujący napis na
murze:
„Mały, szary
człowiek zapłonął wielką miłością”
Później wbiegłam na szczyt Górki, podniosłam ręce do góry i
poczułam się jak zwycięzca. W istocie w dzisiejszym dniu jestem
zwycięzcą - po Maratonie w Krakowie w przeciągu pięciu dni
przebiegłam dzisiaj dystans półmaratonu. Taka świetna forma
pomimo słonecznej pogody podniosła mnie na duchu i zapisałam się
na Chojnik Maraton, który jest za tydzień w sobotę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz