niedziela, 1 lutego 2015

Bohater ze złamanym nosem

Tydzień temu w ramach treningu biegowego postanowiłam przejechać rowerem trasę wrocławskiego maratonu. Nie dojechałam za daleko i już na placu Jana Pawła II dość mocno się przewróciłam. Życzliwi ludzie udzielili mi pomocy, jeden przechodzień wezwał pogotowie i skończyło się wizytą w szpitalu i złamaniem grzbietu nosa. Teraz technologia tak poszła do przodu, że nie miałam twarzy w gipsie tylko przez 7 dni miałam nosić plaster na którym były szwy a przez 14 dni miałam unikać większego wysiłku fizycznego. ;)

Zimowy Półmaraton Gór Stołowych

Dystans: 21 km
Rodzaj biegu: uliczno-przełajowy
Termin: 31.01.2015
Miejsce: Pasterka, trasa z Pasterki na Szczeliniec przez Góry Stołowe

Zastanawiałam się czy w takim stanie powinnam brać wczoraj udział w 1 Półmaratonie Gór Stołowych, ale długo czekałam na ten bieg i zapisałam się w drugim terminie a ponadto to miał być mój pierwszy zimowy bieg w górach, tak więc nie chciałam z niego rezygnować.
Na biegu było super, zima w pełnym tego słowa znaczeniu, w niektórych miejscach śnieg po kolana, ośnieżone drzewa, zaśnieżone ścieżki, gdzieniegdzie lód, na otwartej przestrzeni zamieć. Tak więc nie był to łatwy bieg, na trasie były dwa punkty żywieniowe z ciepłą herbatą, żelkami (zamiast żelów energetycznych :)), wodą oraz słodyczami. Postanowiłam zbytnio się nie przemęczać i większość trasy maszerowałam albo przebyłam marszobiegiem, musiałam bardzo uważać żeby się nie przewrócić i nie zderzyć z żadną gałęzią, ponieważ mogło to się skończyć powiększeniem złamania i krwawieniem z nosa albo nawet utratą przytomności. Dzięki Bogu nic mi się nie stało tak jak i pozostałym zawodnikom na biegu, wszyscy dotarli na metę cali i zdrowi, chociaż nie trudno było o wypadek. Ukończyłam bieg mając zapas 38 minut i 36 sekund do limitu czasu, w sumie to wszyscy ukończyli bieg przed limitem czasu. Skoro ukończyłam bieg tak jak wszyscy w limicie i bez wypadku na trasie, do tego jeszcze będąc przy końcu stawki to skąd taki tytuł posta? Jaki ze mnie bohater skoro nie zrobiłam nic nadzwyczajnego?
Po prostu przebiegłam bieg zimą w górach ze złamanym nosem. Otóż w życiu mamy więcej bohaterów, kiedy ktoś pokonuje własną słabość, chorobę, czy jakieś inne ograniczenie i wygrywa, kiedy ktoś walczy i nie poddaje się do końca, jest bohaterem. Może niekoniecznie dla innych, którzy nie wiedzą jakie trudności przeszedł i ile wysiłku go to kosztowało, ale zrobił coś co innym wydało się niemożliwe. Nie skupił się na sobie i własnym nieszczęściu tylko niestrudzenie szedł do przodu pociągając swoim przykładem innych. Mamy wielu bohaterów jak choćby Janek Mela, który zdobył biegun mając protezę czy Darek Strychalski, niepełnosprawny ultramaratończyk:
CZASEM PODEJMUJESZ WYZWANIA, NIE MAJĄC POJĘCIA, CO CIĘ CZEKA W DRODZE DO CELU. CZASAMI OKAZUJE SIĘ, ŻE NIE DAJESZ RADY PRZECIWNOŚCIOM LOSU.
ALE NAPRAWDĘ PRZEGRANYM JESTEŚ TYLKO W TYM MOMENCIE, W KTÓRYM W OGÓLE NIE PODEJMUJESZ WALKI.

Powyżej na zdjęciu ja jako bohater drugoplanowy. ;-)

Mój wynik:
Czas: 04:21:14
Open 306/315
Kobiety 47/50
K-30 27/28

3 komentarze:

  1. Zdrowiej prędko Anetka !!!
    Piękne słowa te na końcu i miło się czyta Twoje relacje :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję, już znacznie lepiej. :-)

    OdpowiedzUsuń