Biegałam tak przez kilka dni
zmieniając nieznacznie trasy, porównując czasy, pokonując bóle,
które zaczęły się pojawiać. Pewnego dnia kiedy nie wiedziałam
czy potrafię dobiec do domu ktoś zawołał na mnie z samochodu:
„Czy mnie podwieźć?”, ja oczywiście odpowiedziałam: „Nie
trzeba, dam radę.”, chociaż nie czułam się dobrze.
Ku mojemu zdziwieniu to był kolega mojego taty, który zaczął się upierać żeby mnie podwieźć. Środek ulicy nie był najlepszym miejscem na prowadzenie takiej rozmowy tak więc wsiadłam do samochodu, aby spokojnie porozmawiać. Chciałam wysiąść w połowie trasy i jeszcze zdążyć pobiegać, jednak taty kolega wysadził mnie dopiero pod domem i ku zdumieniu wszystkich domowników miałam rewelacyjny czas dostania się z pracy do domu. :-)
Ku mojemu zdziwieniu to był kolega mojego taty, który zaczął się upierać żeby mnie podwieźć. Środek ulicy nie był najlepszym miejscem na prowadzenie takiej rozmowy tak więc wsiadłam do samochodu, aby spokojnie porozmawiać. Chciałam wysiąść w połowie trasy i jeszcze zdążyć pobiegać, jednak taty kolega wysadził mnie dopiero pod domem i ku zdumieniu wszystkich domowników miałam rewelacyjny czas dostania się z pracy do domu. :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz