Ponieważ pojawiły się znaczące bóle w różnych partiach ciała i różni ludzie mówili mi, że do biegania trzeba się odpowiednio przygotować, trenować na krótszych dystansach, trzeba coś poczytać i dopiero biegać, to postanowiłam udać się do biblioteki w celu oświecenia.
Książki które były na stanie i z opisu wyglądały ciekawie miały następujące tytuły: „Bieganie dla początkujących” oraz „Urodzeni biegacze”.
Po przyjściu do domu od razu zaczęłam czytać książkę „Bieganie dla początkujących”, bardzo mnie wciągnęły kolejne rozdziały:
- Jakim jestem biegaczem
- Buty i ubranie
- Technika biegu
- Trening, czyli nie tylko bieganie
i po dojściu do 5-go rozdziału o temacie: „Monitorowanie stanu zdrowia i kondycji” przejrzałam całą książkę do końca i stwierdziłam, że to nie dla mnie: pisać tabele, mierzyć każdego dnia czasy biegania oraz treningu, odległości, puls, kroki, nadzorować statystyki, dopasowywać, zmieniać, po co to wszystko robić? Spojrzałam na tytuł okładki „Urodzeni biegacze” na której widniał Indianin stojący na skale i to jest właśnie to o co w bieganiu chodzi: o wolność, bieganie dla przyjemności, pokonywanie samego siebie, a nie ślęczenie z ołówkiem w ręku i zapisywanie wszystkiego. Tak się zastanawiałam jak to jest, że Indianie z plemienia Tarahumara bez tych różnych statystyk, firmowych butów, specjalistycznych zegarków, drogiego sportowego stroju biegają lepiej od nas? Rozwiązanie jest bardzo proste biegają na boso albo na bardzo cienkich, prymitywnych rzemionkach, które są zgodne z tym do czego człowiek został pierwotnie stworzony. Póki co nie biegam na boso, ale w sandałach czemu nie? Nie można kogoś puścić w skarpetkach, bo to nie w porządku, ale w sandałach można zapuścić się w tereny biegowe, bo skoro Indianin może to Polak też potrafi. :-)
|
Indianie Tarahumara w Ultra Marathon Urique, Meksyk |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz