Kiedy odrzuciłam zalecane w książkach i na stronach internetowych plany treningowe zaczęłam się zastanawiać jak długo biegać dziennie i tygodniowo, czy wykonywać jakieś ćwiczenia pomocnicze, czyli po prostu jak trenować.
Odrzuciłam ćwiczenia fizyczne, ponieważ wydały mi się mało naturalne, jeśli organizm używa jakiś partii ciała bardziej intensywnie to z czasem sam się wyćwiczy czyli bardziej wzmocni, tak więc po co wykonywać jakieś nienaturalne ćwiczenia i zaburzać rytm organizmu. Kiedy wychodziłam biegać od razu biegałam, powoli truchtem, ale bez żadnego marszu i przygotowań.
Postanowiłam bardziej skupić się na dystansie żeby dobiec do określonego celu i wrócić, jak nie dawałam rady biegać to chwilę szłam, czasem całkiem się zatrzymywałam. Czasy treningu były bardzo różne od 20-30 minut do około godziny w zależności od tego jak mi wyszło. Początkowo starałam się biegać codziennie, ale mój plan dnia wypełniony innymi zadaniami okazał się zbyt słaby żeby biegać codziennie. Tak więc jak była ładna pogoda i zajęcia mi na to pozwalały to starałam się biegać kilka razy w tygodniu.
Bardzo cenna okazała się dla mnie poniższa wskazówka:
„Większość osób uprawiających jogging tłumaczy, że po piętnastu, trzydziestu minutach ciągłego wysiłku wkraczają w stan, w którym myśli stają się samorzutnie pozytywne, a nawet wręcz twórcze, Osoby te mają wówczas zmniejszoną świadomość samych siebie i poddają się rytmowi wysiłku, który ich porywa i wciąga. Jest to stan nazywany "ekstazą biegacza", dostępny tylko tym, którzy potrafią wytrwać w wysiłku przez kilka tygodni. Ten stan, choć nieuchwytny i przemijający, często prowadzi do uzależnienia. Wielu biegaczy po pewnym czasie nawet przez jeden dzień nie może się obejść bez dwudziestominutowego biegu.
Podstawowym błędem popełnianym przez początkujących jest sytuacja, w której od razu po powrocie ze sklepu sportowego, dumni ze swych nowych butów, próbują biegać zbyt szybko i zbyt długo. Nie istnieje ani magiczna prędkość, ani magiczny dystans. Jak to wykazał Mihaly Csikszentmihalyi, badacz "stanów przypływu", tym co pozwala osiągnąć stan "przypływu", jest trwanie w wysiłku utrzymującym organizm na granicy wytrzymałości. Na granicy, lecz nie dalej. Dla kogoś, kto dopiero zaczyna biegać, będzie to na pewno krótki dystans i wysiłek zwiększany stopniowo i powoli. Z czasem, ale dopiero później, aby utrzymać stan "przypływu", będzie musiał biegać szybciej i dłużej."
źródło: Servan-Schreiber Davida o tytule „Zdrowiej. Pokonaj Lęk Stres i Depresję” rozdział 10.
Na początku biegania bardzo dużą wagę przykładałam do czasu i dystansu, porównywałam moje czasy z rekordami w Polsce i na świecie. Nie ukrywam, że bardzo się dołowałam faktem jacy inni biegacze są świetnie wysportowani, trenują już od kilku lat i mają znakomite rezultaty. A ja taki przeciętny zapaleniec, bez długiego stażu i interesujących wyników. Te porównania nie wychodziły mi na dobre, ponieważ każdy biegacz jest inny i każda osoba jest wyjątkowa. Powyższy cytat pozwolił mi zrozumieć, że mam biegać w granicach moich możliwości a nie w granicach możliwości innych osób, moja granica na tą chwilę jest inna, ale może się przesuwać. Najważniejsze jest czerpanie przyjemności z biegania i radość z każdej spędzonej chwili pośród zieleni i błękitu nieba.
To jest tak jak na przykład z nauką języka obcego. Jeśli zaczniemy uczyć się języka obcego np. japońskiego i będziemy się porównywać z Japończykiem biegle posługującym się tym językiem, który uczył się tego języka od urodzenia to prawdopodobnie załapiemy doła. Wystarczy jednak podejść trochę inaczej do tematu. Zastanówmy się ile osób na świecie poza Japończykami zna japoński? Pewnie nie za wiele na skalę światową. Pomyślmy ile osób uczy się tego języka? Też pewnie niewielka grupa osób. Tak więc jeśli uczę się języka japońskiego to robię coś czego nie robi wiele osób na świecie i nawet jak znam kilka słów, kilkanaście zdań, umiem coś powiedzieć po japońsku to jestem w tym lepszy od wielu osób na świecie. Sam fakt podjęcia nauki sprawia, że wiem coś więcej niż inne osoby tak więc już jestem na plusie a z czasem mogę się uczyć coraz więcej.
Podobnie jest z bieganiem. Na skalę światową niewiele osób trenuje bieganie, tak więc jeśli systematyczne biegam to i tak jestem lepszym biegaczem od wielu osób, które nie uprawiają tej aktywności. Jeśli wezmę udział w wyścigu w swoim mieście i zajmę ostatnie miejsce to i tak jestem lepszy od wielu mieszkańców mojego miasta, którzy nawet nie podjęli próby żeby biegnąć. Jeśli nie jestem kimś ostatnim to można powiedzieć, że to już jest sukces, ponieważ pośród osób, które trenują bieganie biegam lepiej niż jedna, kilka, kilkanaście czy kilkaset osób to już jest coś. Oczywiście warto mieć marzenia o pierwszym miejscu i z całego serca i sił dążyć do nich, ale trzeba dać sobie czas na realizację marzeń. To nie jest tak dzisiaj zaczynam biegać a jutro już wygrywam, nie od razu Rzym zbudowano, podobno Tomasz Edison podjął 1000 prób zanim wynalazł żarówkę, próbował, uczył się, doskonalił i osiągnął mistrzostwo, czego z całego serca wszystkim życzę abyście byli mistrzami w bieganiu i nie tylko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz