niedziela, 30 czerwca 2013

14. Bieg Śladem Konia

Dzisiaj odbył się 14-ty Bieg Śladem Konia, który był imprezą towarzyszącą dla trzeciego Pikniku Olimpijskiego Wrocławia i Dolnego Śląska. Przyznam szczerze, że chociaż jestem rodowitą Wrocławianką to nie wiedziałam o takiej imprezie i gdyby nie ten bieg prawdopodobnie nadal trwałabym w niewiedzy. Poza biegiem główną atrakcją byli dla mnie polscy olimpijczycy, którzy na tym Pikniku chodzili w czerwonych koszulkach aby się wyróżnić z tłumu ludzi. Można było z nimi porozmawiać poprosić o autograf, posłuchać o ich osiągnięciach. Tak więc bardzo ciekawe przedsięwzięcie pozwalające na bezpośredni kontakt z polskimi olimpijczykami, którzy na swoim koncie mają różne medale.

14 Bieg śladem konia

http://wkbpiast.com/biegi/regulaminy
Dystans: ok. 4,2 km
Termin:  30.06.2013
Czas: 00:22:21
Miejsce: Wrocław, Tor Wyścigów Konnych "Patrynice"

W tym gronie było tylko kilka kobiet i większość olimpijczyków była w starszym wieku a to świadczy o gorzkiej prawdzie o naszym polskim sporcie, że rzadko osiągamy sukcesy na olimpijskim poziomie. Większość naszych sukcesów jest sprzed wielu lat. Jeden olimpijczyk powiedział, że w tym gronie znajduje się przyszły olimpijczyk, który za pewien czas może stanąć w tym miejscu razem z pozostałymi olimpijczykami. Tak sobie pomyślałam, że to miejsce jest przeznaczone dla mnie, ponieważ mam takie marzenie żeby zdobyć złoto na olimpiadzie w barwach naszego kraju, dogonić i pokonać Kenijczyków, to by było coś... Ale póki co to nie wiem czy chociaż jedna osoba czytająca tego bloga daje wiarę mojej wygranej.
Wracając do Biegu Śladem Konia, który odbył się na Partynicach we Wrocławiu to było bardzo fajnie biec po torze wyścigowym na którym normalnie biegają konie. Jeden z uczestników biegu miał następujący opis: „Zawsze patrzyłem jak konie biegają, teraz niech konie popatrzą jak ja biegam” :-). Rzeczywiście niesamowite uczucie biec po torze wyścigowym a na widowni w boksach dopingujący ludzie, brakowało tylko obstawiania zakładów, który zawodnik wygra.
Pobiegliśmy razem z tatem. Tata zrealizował swój cel tzn. nie dobiegł ostatni w wyścigu i w swojej kategorii wiekowej. Nie wiem czy mój cel został zrealizowany, ponieważ spóźniliśmy się z tatem na ogłoszenie wyników i nie wiem jak wypadła moja kategoria wiekowa. :-( W każdym razie w klasyfikacji ogólnej obydwoje byliśmy w drugiej setce na około 150 osób i ucieszyliśmy się ze swoich wyników. Na widowni była moja siostra z córką oraz ciocia z kuzynem i wszyscy cieszyli się, że dobiegliśmy do celu. Po południu zrobiliśmy sobie wspólnego grilla i świętowaliśmy nasze zwycięstwo. Tata nazwał moją siostrę trenerem a jej córkę managerem i w ten sposób każdy czuł się potrzebny, ponieważ miał swój udział w biegu. Po powrocie do domu zjedliśmy razem mój ulubiony owoc - arbuz, którego trener zakupił dzień wcześniej z tą myślą aby nas mile wzmocnić po biegu. :-)
Dla kogoś może to żaden sukces, ale my pobiegliśmy w granicach swoich możliwości w które bardziej uwierzyliśmy. Kto umie cieszyć się z małych rzeczy ten jest po prostu szczęśliwszy i łatwiej osiągnie większe zwycięstwo, ponieważ na duże zwycięstwo składa się szereg pomniejszych treningów, pokonywanie własnych słabości, zmęczenia, wygrywanie pomniejszych biegów, zadowolenie z siebie. Jeśli postawimy sobie jedyny cel 1-sze miejsce, to możemy złapać depresję, że nie potrafiliśmy sprostać zbyt wysoko postawionej poprzeczce, która na daną chwilę mogła być nie do pokonania, ale za jakiś czas kiedy granica naszych możliwości przesunie się w górę to nasze cele zostaną zwiększone. Zawsze trzeba biec najlepiej jak się potrafi i doskonalić samego siebie aby potrafić jeszcze lepiej biec...
 Tutaj ja jak się wysilam aby dobiegnąć do celu. :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz