niedziela, 19 lipca 2015

Na ratunek

W czwartek 16.07 wzięłam udział w Biegu Siedmiu Szczytów. Bieg był bardzo ciekawy z uwagi na bardzo długi dystans 240 km, zapisało się na niego tylko 127 osób w tym 17 kobiet.

3 Bieg siedmiu szczytów

http://dfbg.pl/trasy/bieg-7-szczytow/
Dystans: 240 km
Termin:  16.07.2015
Czas: DNF
Miejsce: Lądek Zdrój- góry, góry, góry - Lądek Zdrój :-)

Mój plan na ukończenie tego biegu składał się z kilku zasad:
1. Maszerowanie pod górę.
2. Zbieganie z góry.
3. Bieganie po płaskiej części trasy.
4. Postój na punktach żywieniowych 10 minut, na punktach z depozytem 20 minut.
5. Odpoczynek tylko na punktach do tego przeznaczonych.
Plan był bardzo krótki i wydawał się łatwy w realizacji.
Wystartowaliśmy o godz. 18:00. Na początku biegu był podbieg i dużo osób go wbiegało, ale ja starałam się maszerować. Na pierwszym etapie udało mi się realizować wszystkie zasady i po 10 kilometrach osiągnęłam zakładany czas czyli 1,5 godziny.
Drugi etap zakładał pokonanie 22 kilometrów z zapasem do limitu czasu. Nie był to prosty odcinek, żeby się nie obciążać wzięłam mniej wody ze sobą (ok. 0,5 litra) a temperatura wciąż była wysoka, pomimo późniejszej godziny. Starałam się realizować wszystkie założenia, ale w pewnym momencie brakło mi wody i ten odcinek bardzo mi się dłużył. Zrobiła się noc i trzeba było biec przy świetle latarki co jest znacznie trudniejsze. Na punkt dotarłam z zapasem czasem i odpoczęłam na nim 15 minut.
Na trzecim etapie był najwyższy punkt na trasie tj. Śnieżnik. Byłam na niego lepiej przygotowana niż w zeszłym roku, bo trenowałam pod Sky Tower i ukończyłam bieg 3xŚnieżka, co pozytywnie wpływało na moją psychikę. Jednak na tym etapie nie udało mi się realizować wszystkich założeń i zrobiłam kilka postoi ok. 5 minutowych przy wdrapywaniu się na Śnieżnik. Warunki były bardzo trudne, trasa była zabłocona i miałam przemoczone buty. Później utknęłam na zbiegu ze Śnieżnika, bo tam jest bardzo kamienista trasa, mijający mnie biegacze mówili mi, że przydałyby mi się kije na tym etapie, a bez nich ta część zajęła mi więcej czasu. Pod koniec tego odcinka biegłam razem z jednym biegaczem, z którym bardzo dobrze mi się rozmawiało, ale odłączył się na punkcie żywieniowym w Międzygórzu z powodu braku motywacji do dalszego biegu. Po dotarciu do punktu miałam jeszcze z 1,5 godziny do limitu czasu.
W Międzygórzu poznałam Martę, którą bolały biodra więc postanowiła pokonać dalszą część trasy marszem. Przyłączyłam się do niej, ponieważ wspólne pokonywanie trasy jest dużo łatwiejsze niż samemu. Marta miała wysoką motywację do ukończenia tego dystansu, ponadto potrafiła utrzymywać tempo i kontrolować czas. Chociaż byłyśmy już w końcówce stawki, bo część osób zrezygnowało z biegu na różnych punktach pośrednich, to wyprzedziłyśmy jeszcze 6 osób zanim dotarłyśmy do kolejnego punktu tzn. Długopole Zdrój. Momentami nie potrafiłam dorównać tempu jakie Marta narzuciła tak więc biegłam za nią. W Długopolu był nasz pierwszy depozyt czyli jeden z ważniejszych punktów został osiągnięty.
Po krótkim odpoczynku zostało nam jakieś 3 godziny 20 minut na dotarcie do następnego punktu, powiedziałam Marcie, że nie potrafię utrzymywać jej tempa, a ona chciała jeszcze przyspieszyć żeby zdążyć w limicie czasu do następnego punktu a miałyśmy do pokonania odcinek 17 kilometrów. Na 3xSniezka jeden etap 17km zajął mi 2,5 godziny a na Brennej 16 km około 2godz. 10 minut tak więc był to odcinek do pokonania w założonym czasie. Maszerowałam w odległości 200-300metrów za Martą i nie widziałam, żeby ktoś był jeszcze za mną, cześć biegaczy zrezygnowała w Długopolu tak więc byłyśmy w końcówce walczących.
W pewnym momencie Marta stanęła, pytam się "Czy wszystko w porządku?", Marta odpowiedziała: "Słabo się czuję, nie mam siły iść dalej i położyła się w cieniu.". Nie wiedziałam co robić w tej sytuacji. Znalazłam na numerze startowym numer do organizatora, opowiedziałam o sytuacji na trasie, zgłosiłam naszą rezygnację z biegu. Poradzono mi skontaktować się z GOPR, zadzwoniłam do GOPR poprosili o podanie lokalizacji, powiedziałam, że jesteśmy jakieś 40 minut marszu za punktem w Długopolu Zdrój na trasie biegu koło zabudowań, poprosili też o mój numer telefonu. Za chwilę zadzwonił ktoś z organizacji biegu i pyta jak się sytuacja wyjaśniła, powiedziałam, że czekamy na GOPR i zobaczymy co powiedzą. Prawdę mówiąc nie znam się na pierwszej pomocy spytałam się Marty czy chce coś pić albo może chce trochę cukru, trochę się napiła i nie chciała nic więcej. Namoczyłam moją czapkę w wodzie, położyłam jej na twarz żeby się trochę schłodziła i czekałyśmy na GOPR. W trakcie oczekiwania miałyśmy dwójkę gapiów: jednego pieska i jedną ciekawską krowę, która chodziła bez łańcucha, tak więc miałam dodatkowe zadanie odpędzać gapiów od miejsca wypadku. Czekałyśmy na GOPR chyba z jakieś kilkanaście minut, jak przyjechali szybko i sprawnie udzielili niezbędnej pomocy, pomierzyli różne parametry, podali kroplówki i spytali się czy pojadę z nią do szpitala, bo może być taka potrzeba, powiedziałam, że pojadę. Kiedy Marta dostawała kroplówkę to zadzwoniła do mnie pani z organizacji biegu i powiedziała, że będziemy mieć transport z Długopola Zdrój tylko żeby GOPR nas tam dostarczył. Ratownicy GOPR powiedzieli, że jeszcze chwila nim kroplówka zleci i nas dowiozą do tego punktu, bo jednak nie ma potrzeby jechać do szpitala. Pierwszy raz w swoim życiu miałam możliwość jazdy samochodem GOPR z ratownikami no i oczywiście z poszkodowaną. Dotarłyśmy do punktu w Długopolu Zdrój, gdzie czekał już na nas samochód organizatora z jedną wolontariuszką i szczęśliwie dojechałyśmy do Lądku Zdrój. W Lądku pojawił się kolejny problem, bo Marta nie miała noclegu, myślała, że skończy bieg w sobotę i wtedy miał przyjechać po nią narzeczony a tymczasem GOPR powiedział, że zdejmie jej weflon dopiero w sobotę z rana i nasze przepaki z Kudowy Zdrój miały wrócić dopiero w piątek o 23 tak więc trzeba było czekać do soboty rano żeby wszystko załatwić. Zadzwoniłam do pani u której nocowałam i powiedziałam o sytuacji Marty, spytałam czy jej nie przenocuje zamiast mnie, bo mogę wrócić już do domu, na to pani wspaniałomyślnie odpowiedziała, że przenocuje nas obie. I tym sposobem dzięki wszystkim ludziom o wielkim sercu: ratownikom GOPR, organizatorowi oraz naszej pani z Lądka Zdrój akcja ratunkowa zakończyła się powodzeniem :-) . Z tego miejsca chcę wszystkim podziękować za pomoc, ponieważ widząc tylu ludzi o wielkim sercu moje serce urosło.
Życie, każdy bieg składa się z różnych decyzji, czasem musisz zdecydować czy biec dalej czy komuś pomóc, decyzja jest prosta: "Nie ważne jak daleko i szybko pobiegnę tylko jaki ślad po sobie zostawię jak przebiegnę? Czy będzie to ślad rozczarowania, obojętności, opuszczenia, czy jednym gestem zostawię po sobie miłe wspomnienia? Decyzja zawsze należy do mnie."
Bardzo chciałam ukończyć Bieg Siedmiu Szczytów w tym roku, mam nadzieję spróbować za rok, w końcu do trzech razy sztuka. :-)

2 komentarze:

  1. https://www.facebook.com/rpodsiadly/posts/10205909154384510

    Pozdrawiam! Nie wiedziałem, że próbuję dotrzymać kroku autorce bloga, który subskrybuję ;). Do zobaczenia. Robert

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że czytasz mojego bloga. Naprawdę miło było się spotkać na żywo. Do zobaczenia na biegu! :-) Aneta

      Usuń