poniedziałek, 30 marca 2015

Górska partyzantka

28.03 w Brennej odbyła się szturmówka „Górska Pętla UBS 12:12” czyli bieg na pętli 16km trwający 12 godzin od 12:12 aż do 24:12. Warunkiem sklasyfikowania było przebiegnięcie jednej pętli.

2 Górska Pętla UBS 12:12

http://www.ultrabeskid.pl/nasze-zawody/trasa-2-gorskiej-petli-ubs-12-12,1.html
Dystans: pętla 16 km obiegana przez 12 godzin
Termin:  28.03.2015
Rodzaj biegu: górski
Miejsce: Brenna

W zawodach a w zasadzie w walce partyzanckiej walczyliśmy na kilku frontach pod następującymi kryptonimami:
    1. K - Kobiety
    2. M - Mężczyźni
    3. KK - Kobieta + Kobieta
    4. MIX – Kobieta + Mężczyzna
    5. MM – Mężczyzna + Mężczyzna
W walce wzięła też udział łącznika AK (Aneta Kuczkowska), która biegła pod pseudonimem Zdobywca. Już na początku łączniczka napotkała ścianę pod którą trzeba było się wdrapywać. Później było jeszcze ciężej. Błoto, kałuże, podmokły teren sprawiał wiele trudności, ale tutaj nasza łączniczka pokonała swoje słabości i zdobyła sprawność „błotnisty biegacz”. Jest to tytuł, którym mogą posługiwać się osoby walczące za cenę swojego pięknego i schludnego stroju, które stawiają kroki nie zważając na zamoczenie butów. Tutaj drobna uwaga buty raz zamoczone na biegu, mogą być zamoczone jeszcze raz i dalej są mokre, tak więc po jednej kałuży nabierają takiej odporności, że następna kałuża już im bardziej nie szkodzi. :-)
Wracając do walki to po mokradłach pojawił się śnieg i nie było w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nasza bohaterka miała na sobie trapery albo jakieś inne zimowe buty, ale nie, ona miała na sobie Five Fingers, model do biegania po górach i krótkie skarpetki, krótkie spodenki, cienką bluzę i czapeczkę z daszkiem w końcu to wiosenny bieg. ;) Przebicie się przez śnieg sprawiło pewne problemy, ale dzięki temu nasza bohaterka zrozumiała jak walczy przebiśnieg, kiedy szuka promyków słonka.
Kiedy wydawało się, że wszystkie trudności łączniczka ma już za sobą wtedy wbiegła na rozległą polanę na której były ślady dzikich zwierząt mogących w każdej chwili wrócić i zaatakować. Trzeba było rozglądać się na lewo i prawo żeby uniknąć zagrożenia, bo prawdopodobnie to były ślady dzikich zająców...
Następnie trzeba było przedzierać się przez liczne wąskie, kamieniste ścieżki, biegnące raz w górę, raz w dół, każdy kamień stanowił niebezpieczeństwo. Nie było łatwo, ale niedaleko stał obóz sprzymierzeńców i pozwalał ogrzać się przy ognisku przed dalszą wędrówką po górach. Tak, tak to była pokusa straty czasu, chwila odpoczynku, ciepełka, rozmów a czas ucieka, o nie nasza łącznika nie mogła sobie pozwolić na taką stratę!!!
Góra, dół, kamienie, błoto, liście, wydawało się, że to wszystko nie ma końca aż tu nagle pojawiła się karteczka 15km, czyli 1km do zakończenia pętli. Niby to już blisko, ale trzeba było przejść ukradkiem obok ludzkich domostw, bo nie wiadomo kto czaił się w środku, wróg czy swój. Niestety nie wszyscy byli przychylni partyzanckim walkom. Około 0,5 kilometra do celu a tu jeszcze przeprawa przez rwącą rzekę, oczywiście mostem, ale to nie takie proste, kiedy naprzeciwko był fotograf i strzelał fotki. Kiedy łączniczka go ominęła to chwila moment cel osiągnęła, wiadomość dostarczona, pierwsza górska pętla zaliczona.
 źródło: http://biegamgdziechce.pl/serwis/wp-content/uploads/2015/03/ubs065.jpg
Chwila przerwy w bunkrze, który jest dla partyzantów jak oaza, tutaj czas nie ma znaczenia, bo czas postoju nie jest wliczany do czasu biegu. Krótka przerwa na toaletę, uzupełnienie wody w bidonach, banany, trochę ciasta i basta, jeszcze tylko wspólne zdjęcie z innymi łączniczkami, dokumentacja się przyda, bo nie wiadomo kto zginie w walce.
Druga pętla była znacznie trudniejsza, tłum żołnierzy, który biegł wcześniej rozproszył się po lesie i patrząc na kory drzew trzeba było szukać śladów trasy. Gdzieniegdzie można było spotkać rozproszonych partyzantów albo łączniczki, chwila marszu na wspólną wymianę informacji i dalej w trasę.
Błoto, śniegi, błoto
żołnierz do walki idzie z ochotą.
Biega, bo lubi
w lesie się nie zgubi.
Strategie stosuje
wróg go nie zaskakuje.
Można by jeszcze dodać dzielnie trasę pokonuje nawet wtedy gdy ktoś go zdubluje. :-) Do celu dociera, bo ostro napiera. Rymowanki kończymy, kilometry liczymy.
Tutaj na drugiej pętli poza błotem, śniegiem, samotnością, dziką zwierzyną (sowa głośno huczała) pojawił się deszcz. Nie wiadomo co lepiej zrobić stanąć pod drzewem i czekać czy szybciej napierać do bazy. Dla naszej łączniczki zaprawionej w bojach wybór był prosty, cel to baza, deszcz nie przeszkadza, przyspiesza bieganie, bo moknięcie jest niepożądane. I tym sposobem baza nr 2 została osiągnięta. Nasza łączniczka spędziła w niej więcej czasu wypijając gorącą herbatę i zajadając bułkę z serem, uzupełniła bidony z wodą, wzięła morele, czekoladę i w drogę zanim zrobi się ciemno.
Teraz trasa była jeszcze trudniejsza, łączniczka zmagała się z bólem brzucha, biegunką oraz ogólnym zmęczeniem. Robiło się coraz ciemniej i ciemniej, należało uruchomić czołówkę, która zsuwała się spod czapki i lepiej się sprawdzało jak była trzymana w ręce. Czym wyżej w górę, tym większa mgła, co bardzo ograniczało widoczność. Gdzieniegdzie przelatywali inni partyzanci i zaraz znikali, prędkość słabła i czołówka siadła. Nagle przestała świecić i to chwilę zanim dobiegła do ogniska na którym była kontrola. Pojawiło się oczywiste pytanie: „Gdzie twoja czołówka?”, odpowiedź: „W ręce. Bateria mi siadła.”. Na to jeden ze stacjonujących partyzantów pożyczył swoją czołówkę i polecił oddać w bazie niewiastom stacjonującym w depozycie. Ten życzliwy gest partyzanta dodał sił naszej łączniczce, ale nie na długo...
Droga była coraz trudniejsza, nasza łączniczka wyczerpana problemami zdrowotnymi, nie miała siły biegać, wolno maszerowała co przyczyniło się do wychłodzenia organizmu i spadku motywacji a to dopiero połowa pętli. Jej marzeniem było dotrzeć do bazy, dotrzeć do bazy, dotrzeć do bazy. Ale jak? Podpowiedź, najlepiej trasą. :-)
Nagle światełko w tunelu łączniczka spotkała się z inną łączniczką i wspólnie zaczęły przemierzać drogę, która nagle wydała się łatwiejsza. Chwila rozmów wzajemnego wsparcia utrzymała się prawie do bazy. Cel osiągnięty zawodnik padnięty!
Chwila przerwy na gorącą herbatę i rozpoczęła się czwarta pętla do depozytu, hotelu i z powrotem do depozytu. W życiu są takie momenty, kiedy trzeba się wycofać. To tak jak na wojnie, kiedy żołnierz zostanie ranny i musi trafić do szpitala, przerywa walkę, żeby wrócić ponownie w pełni sił dopiero, kiedy wyzdrowieje.
źródło: https://lh6.googleusercontent.com/-UCp9ncLmheQ/VRkdPVmfYbI/AAAAAAAAX0g/2cASXWjAecw/d/ubs862.jpg

Brenna jest miejscowością o znaczeniu historycznym w której dzielnie walczyło wielu partyzantów i wspomagała ich okoliczna ludność. Góry w których biegaliśmy mają swój urok i czuć w nich ducha walki żołnierzy minionego wieku. Chciałam w ten sposób podziękować wszystkim żołnierzom a w szczególności tym z Brennej za wszystko co zrobili żebyśmy mogli spokojnie żyć, często była to cena ich życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz