poniedziałek, 14 września 2015

33 Wrocław Maraton


Wczoraj rozpoczęłam mój 3 wrocławski maraton w strefie granatowej czyli na czas poniżej 4 godzin, ponieważ był to już najwyższy czas na złamanie 4 godzin w maratonie. :-)

33 Wrocław Maraton

Dystans: 10 km
Rodzaj biegu: uliczny
Termin: 13.09.2015
Miejsce: Wrocław

Pierwszy raz startowałam w maratonie razem z tatem, który biegł swój pierwszy maraton w strefie czasowej na 5 godzin tak więc jego start był chwilę za moim. Chwilę przed startem spotkaliśmy księdza, który biega w sutannie i z wielką radością udzielił nam Bożego Błogosławieństwa na trudną maratońską drogę...
Ustawiłam się przed zającem na 3:45 z myślą żeby ukończyć w czasie 3:40 i ruszyliśmy 2 minuty po pierwszych zawodnikach. Miałam ze sobą zegarek żeby trzymać tempo 5 minut na kilometr (3,5 godziny) plus czas potrzebny na marsze metodą Galloway (łącznie 10 minut). Sprawdzałam czas co kilometr i miałam tempo w granicach 5 minut na kilometr tak więc mój plan się sprawdzał do półmetka, później biegłam trochę wolniej, widziałam jak biegacze mnie wyprzedzają i moje tempo słabło.
Zmęczenie dawało mi się coraz bardziej we znaki, zrobiłam postój na toaletę i dalej w drogę. Było 20 kilka stopni co dawało się odczuć na trasie i na dłuuugiej jak dla mnie Grabiszyńskiej, która prowadzi cały czas prosto przez kilka kilometrów. Przy końcu ulicy była bardzo miła niespodzianka strażacy stali i polewali biegaczy wodą, podziękowałam im za wodę a oni mnie jeszcze bardziej ochlapali tak więc poczułam siłę płynącą ze słowa dziękuję. :-)
Biegłam dalej, ale zaczęłam odczuwać prawą stopę, wydawało mi się jakby jakiś mały kamyk mnie uwierał i powodował ból. W pewnym momencie (koło Carefoura) zatrzymałam się na poboczu koło jednego biegacza, który się rozciągał i zdjęłam buta żeby sprawdzić co jest w środku. Okazało się, że wszystko jest w porządku nie ma żadnego kamienia, skarpetka też się równo trzymała tak więc prawdopodobnie było to jakieś wcześniejsze nadwyrężenie stopy, które dało o sobie znać.
Następny postój zrobiłam koło 37 kilometra, zaledwie 5 km przed metą usiadłam koło biegacza, który był na poboczu, wyglądał tak słabo, że ktoś się spytał czy wezwać pomoc. Nie chciał żadnej pomocy i zmobilizował się żeby biec dalej zanim ja skończyłam mój kilkuminutowy odpoczynek na siedząco. Bardzo miło było kiedy biegacze nie przebiegali koło mnie obojętnie i zachęcali do ukończenia końcowych 5 kilometrów, ale było mi tak słabo, że postanowiłam kilka minut posiedzieć.
Na tym odcinku spotkałam kolegę z klubu, który też nie był formie, posłuchałam o jego kilkudniowych wydarzeniach uniemożliwiających właściwe przygotowanie do maratonu i kolega pobiegł dalej. A ja dalej maszerowałam.
W pewnym momencie zrobiłam 3 postój, usiadłam na krawężniku i przyglądałam się biegaczom. Zobaczyłam mojego kolegę Piotrka z Gdyni z którym miałam się spotkać po maratonie, myślałam, że był dawno przede mną, bo biegł na czas 3:30 godziny, co było zabawne on myślał, że ja dobiegłam już przed nim, bo planowałam czas 3:40. :-) Okazało się, że Piotrkowi odezwało się niedawne złamanie kości w nodze i musiał trochę zwolnić. Odkąd się spotkaliśmy do końca maratonu trzymaliśmy się razem trochę biegliśmy, jeden odcinek maszerowaliśmy aż spotkaliśmy jego kolegę z klubu z którym razem przyjechał z Gdyni. Był to jakiś 1km przed metą, mieliśmy z Piotrkiem jeszcze siły, żeby przyspieszyć i ładnie zafinishować, ale jego koledze było bardzo słabo i ledwo trzymał się na nogach. Postanowiliśmy trzymać się już razem do mety, żeby mieć wspólne pamiątkowe zdjęcie. Piotrek wpadł na pomysł żebym była w środku i tak oto wbiegłam na metę z dwoma mężczyznami znad Bałtyku. :-)
Po prawej Piotrek, po lewej jego kolega a w środku ja zlewam się z tłem. :-)
Czego nauczyłam się na biegu? To był mój najsłabszy maraton, aż 3 razy siedziałam na chodniku żeby odpocząć, ale za każdym razem spotykałam kogoś kto czuł się jeszcze słabiej niż ja.
Zrozumiałam, że kiedy mi jest słabo na biegu to wokół mnie są jeszcze inne osoby, które się gorzej czują ode mnie i nie warto się skupiać na swoich słabościach, kiedy obok inni ludzie walczą z jeszcze większym trudem niż ja.
Tata przybiegł na metę kilka minut przed planowanym czasem, został maratończykiem i łamaczem pięciu godzin, osiągnął lepszy wynik od zakładanego niż ja.

Zdjęcie medalu z Wrocław Maraton 2015 oraz z Nocnego Wrocław Półmaratonu 2015

Zdjęcie połączonych medali

Czas: 04:17:35
Open 2535/4757
Kobiety 264/744
Kobiety K30 129/331
Open WKB Piast 18/44
Kobiety WKB Piast 3/6

1 komentarz:

  1. Hej Aneta :)
    Gratulacje dla Ciebie i Taty za ukończenia Maratonu w dość ciężkich warunkach
    i dziękuje za dotrzymanie towarzystwa, Andrzej z którym biegliśmy był szczęśliwy że ktoś mu dotrzymał kroku i nie zostawiliśmy go :) śmiesznie że spotkaliśmy sie na trasie, ale to była niespodzianka ;-)
    Bardzo miło się czyta twoje opisy z biegów a jeszcze milej się razem biegło
    Wrocław chyba będe musiał powtórzyć kiedyś bo to też mój najgorszy czas ;-)

    OdpowiedzUsuń